Zdjęcie: Po przyjęciu święceń kapłańskich: o. Marcin Prokopek LC (pierwszy od lewej w pierwszym rzędzie), z mamą Janiną, biskupem Janem Zającem, siostrą Eweliną oraz współbraćmi w kapłaństwie.
Lubił projektować i zajmować się pożytecznymi rzeczami, które zmieniają świat na lepsze. Zamiast inżynierem, został kapłanem. O swej drodze do przyjętych na początku tego roku święceń kapłańskich opowiada o. Marcin Prokopek LC – duszpasterz naszej młodzieży.
Redaktor: Dom i rodzinna miejscowość mają wpływ na życie człowieka. Gdzie wychował się przyszły kapłan?
Marcin Prokopek, LC: Urodziłem się w Krakowie, ale wychowałem w małej, małopolskiej miejscowości o nazwie „Kłyż”. Leży ona obok Dąbrowy Tarnowskiej, z dala od ruchliwych tras. Mieszkańcy zajmują się głównie rolnictwem lub pracują w pobliskich, większych miejscowościach. Mama, Janina, jest pielęgniarką w ośrodku zdrowia. Tata, Józef, już nie żyje, był pracownikiem budowlanym. Siostra Ewelina pracuje w krakowskim sanepidzie. Rodzice bardzo zabiegali, byśmy mieli dobre wykształcenie…
Podobno już w liceum spotkał ojciec przyszłych współbraci?
Tak! Uczyłem się w Dąbrowie Tarnowskiej i to tam po raz pierwszy spotkałem Legionistów Chrystusa. Przyszli do nas na lekcję religii, zachęcając do zaangażowania się w „Operację Kilo”, czyli zbiórkę trwałych produktów żywnościowych i środków czystości dla osób w potrzebie. Zapraszali też na prowadzone przez siebie zajęcia. Nie byłem zbytnio zainteresowany, ale mój kolega z ławki wyciągnął mnie na jeden z wyjazdów. Wtedy się przekonałem, że to coś dla mnie.
I co się wydarzyło?
Przez następne dwa lata pomagałem w organizowaniu „Operacji Kilo”, uczestniczyłem w misjach na Litwie oraz w rekolekcjach, które odbywały się w całkowitej ciszy, w małych grupach. To pozwoliło mi na skupienie się i rozeznanie woli Bożej w moim życiu. Kończąc liceum, wstąpiłem do ruchu Regnum Christi, którego częścią są Legioniści Chrystusa. Po zdanej maturze pojechałem do Hiszpanii na rok wolontariatu, tzw. „program co-worker”. Nauczyłem się języka, zaznajomiłem z kulturą i temperamentem Hiszpanów. Poznałem też dużo lepiej ruch, do którego należałem oraz metody pracy moich dzisiejszych współbraci.
Ale nie pojawiała się jeszcze myśl o kapłaństwie?
Nie. Rozpocząłem studia na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. W tygodniu życie składało się z zajęć na uczelni, a weekendy czas wypełniały mi zajęcia w Regnum Christi. Korzystając z doświadczenia zdobytego za granicą, mogłem wspierać ojców Legionistów podczas zajęć z młodzieżą. Udzielałem się też w wolontariacie dla domów dziecka, pomagając organizować akcję „Anioł na jeden dzień”.
Jaki kierunek na Uniwersytecie Rolniczym stracił tak dobrego studenta?
Lubię projektować i robić pożyteczne rzeczy, które zmienią życie ludzi na lepsze. Studiowałem więc na Wydziale Inżynierii Środowiska i Geodezji, planowałem wybrać jako specjalność inżynierię wodną i gospodarkę wodną. Nauka szła mi dobrze, kolejne semestry stawały się mniej teoretyczne, a bardziej praktyczne, co było dla mnie jeszcze bardziej atrakcyjne. Studiów nie przerwałem z dnia na dzień. Idąc do nowicjatu, poprosiłem o urlop dziekański na rok.

Tuż przed święceniami…
Odkrywanie powołania do kapłaństwa było powolnym procesem czy miało miejsce nagłe odczucie, że to jest „ta” droga?
W moim przypadku pierwsza opcja jest poprawna. Był to proces, który trwał ponad rok. Intensywnie modliłem się i zastanawiałem, co naprawdę chcę robić w życiu. Jestem osobą, która dość długo rozeznaje, ale raz podjęta decyzja jest często tą ostateczną.
Przygotowanie do święceń trwa kilka lat. Co było szczególnie inspirujące w tym czasie?
W nowicjacie, czyli na pierwszym etapie formacji, odkrywałem korzyści stabilnego i regularnego życia codziennego, uczyłem się języka niemieckiego, greki i łaciny, poznawałem duchowość zgromadzenia. Współbracia pochodzili z różnych krajów i kultur, więc rozmowy z nimi były dla mnie bardzo odkrywcze.
A na późniejszych etapach formacji?
Podczas studiów humanistycznych i filozoficznych uczyłem się „myśleć, czytać i pisać”. Nie tylko dlatego, że wszystko było po angielsku! Nauczyłem się analizowania artykułów, argumentowania, pisemnego wypowiadania się oraz retoryki. Na praktykach apostolskich ważne było, by zdobytej wiedzy użyć do przekazywania Ewangelii. Z kolei okres studiów teologicznych w Rzymie to czas poznawania Biblii i Katechizmu Kościoła Katolickiego, a także pracy w parafii i codziennego życia we wspólnocie. Podczas całej formacji bardzo ceniłem sobie to, czego nauczyłem się od ludzi, których spotkałem. Przykład ich życia budował mnie i pomagał wzrastać.
Co zapamięta ojciec z uroczystości przyjęcia święceń kapłańskich, 2 stycznia 2021 r. w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie?
Najbardziej zapamiętam, że była to uroczystość przygotowana przez całą wspólnotę Regnum Christi. Odczułem to jako wydarzenie rodzinne. Na pewno pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 zmieniła te święcenia. Po pierwsze, miałem je przyjąć kilka miesięcy wcześniej w Rzymie, razem z braćmi z mojego rocznika. Ale plusem było to, że wiele osób z mojej rodziny mogło być ze mną w tej chwili w Krakowie. Po drugie, bardzo zapadły mi w pamięć słowa z homilii ks. bpa Jana Zająca, który mówił, że kapłaństwo, które otrzymam, jest darem dla ludzi.

Modlitwa krzyżem przed przyjęciem święceń kapłańskich
Nowemu kapłanowi z pewnością przydzielono ambitne zadania…
Zajmuję się administracją naszego domu zakonnego oraz pomagam prowadzić grupę młodzieżową: sekcję Regnum Christi – Młodzi. Razem z o. Agustínem Gómez LC (który odpowiada za całą grupę) staramy się, aby ta wspólnota młodych była miejscem spotkania z Chrystusem. To dla nas najważniejsze, bo wtedy można dalej budować życie duchowe, które później uzdalnia nas do podejmowania decyzji zgodnych z wiarą katolicką. Dlatego prowadzimy rekolekcje i spotkania, podczas których rozważamy Pismo Święte. W czasie spotkań formacyjnych staramy się, w atrakcyjnej formie, przekazać Katechizm. Organizujemy też wyjazdy misyjne na Litwę, do Rumunii czy Kazachstanu. A na miejscu, w Krakowie, w czasie pandemii troszczymy się o bezdomnych.
Czego ojciec uczy się od młodych? A ich oczekiwania i pragnienia – jakie są?
Porównując ich młodość z czasami mojej młodości, widzę, że mają więcej możliwości, jeśli chodzi o edukację, podróżowanie czy poznawanie świata. Ale też więcej pokus, które są bardziej dostępne niż w czasie, kiedy ja byłem w ich wieku. Przebywanie z naszą młodzieżą daje mi dużo radości. Oni zawsze są optymistami, w dobrym humorze. Cieszą się życiem i spotkaniem z innymi. Uczę się od nich pokonywania trudności z radością. Oni z kolei pragną, by byli zrozumiani i zaakceptowani. Chcą także pomagać ludziom w potrzebie, szczególnie tym, którzy mają naprawdę niewiele.
Dlaczego DOM APOSTOŁÓW to ważna inicjatywa w Krakowie?
Bo odpowiada na potrzeby Kościoła naszych czasów. Chcemy tu formować przyszłych apostołów, czyli katolickich liderów. Będziemy kontynuować naszą pracę w nowym, większym i lepiej zlokalizowanym miejscu. Zależy nam, aby była to przestrzeń wartościowych spotkań, by panowała w niej otwarta, domowa atmosfera. DOM APOSTOŁÓW umożliwi zbudowanie wspólnoty, której członkowie będą dobrze zintegrowani między sobą i gotowi w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła.
Dziękujemy za rozmowę! 🙂